poniedziałek, 25 lipca 2011

Balakalakaar


W ostatnie dni dużo odpoczywałam, bo zależało mi na tym, by w niedziele czuć się już całkowicie dobrze. I tak było na szczęście – indyjskie leki są naprawdę niesamowite, działają szybko i wyjątkowo skutecznie. Na tę niedzielę wyczekiwałam już od dłuższego czasu, bo właśnie 24.07 odbyła się wielka impreza organizowana przez AIESEC Chennai dla dzieciaków, a konkretniej: dla 5 000 dzieciaków! :) Samych wolontariuszy było chyba z 200. Nareszcie spotkałam wiele osób, z którymi do tej pory kontaktowałam się wyłącznie on-line, a także wielu wolontariuszy z innych krajów. Było naprawdę niesamowicie. Dzieciaki bawiły się wspaniale, mogły wziąć udział w konkursie rysowania, śpiewania i tanecznym. Atmosfery, która tam panowała nie da się opisać słowami. Takie chwile są chwilami, dla których warto żyć. Serce rośnie na ten widok. Nie pamiętam już kiedy tyle się uśmiechałam w ciągu jednego dnia i kiedy poznałam tyle nowych osób z różnych krajów. Było fantastycznie!

Nawet po raz pierwszy mogłam tutaj porozmawiać po polsku, bo spotkałam Niemca, który ma rodziców pochodzących z Polski. Nie mówił płynnie po polsku, ale dało się porozmawiać. Ale tak się już przyzwyczaiłam do języka angielskiego, że w czasie rozmowy po polsku nieświadomie przechodziłam na ten język. Zdarzało się tak, że mówił coś do mnie po polsku, a ja mu z przyzwyczajenia odpowiadałam po angielsku, co mnie strasznie śmieszyło, gdy się orientowałam, że to robię. Tak to jest, jak przez miesiąc nie ma do kogo otworzyć ust po polsku ;) Ale naprawdę się cieszę z tego powodu, że nie mam na co dzień z kim rozmawiać w moim języku. Dzięki temu pozostaję w pełni otwarta na kontakty międzynarodowe i nie mam już pojęcia co to takiego „bariera językowa” :)







A oto jak sobie moje dzieciaczki radziły podczas rysowania:




Przygotowania do występu:




Moje siostrzyczki na scenie:


 

A na imprezę zabrał nas i odwiózł z powrotem autobus policyjny :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz