wtorek, 19 lipca 2011

Co tam nowego u mnie słychać


W ostatnim czasie dotarł do nas nowy kolega z Singapuru. Bardzo fajnie, teraz jest jeszcze weselej. Tym bardziej, że ma podobne podejście do mnie do pobytu w Indiach :) Oto nasz międzynarodowy team nauczycieli (choć to chyba zbyt duże słowo, przynajmniej w moim przypadku ;) ):


Ostatnio Dennis ugotował dla nas chiński obiad. Muszę przyznać, że chińska kuchnia znacznie bardziej mi odpowiada od indyjskiej. Może dlatego, że indyjskie jedzenie smakuje dla mnie prawie zawsze tak samo – po prostu jest ostre i nie jestem w stanie wyczuć żadnego smaku poza tym. Jak dla mnie, to Dennis mógłby gotować każdego dnia, nie narzekałabym :) Sama też planuję zrobić coś polskiego, ale to nie jest wcale takie proste w tych warunkach i przy dodatkowym zastrzeżeniu, że musi to być wegetariańskie. Żadne jajka również nie wchodzą w grę. Myślę, że zrobię pierogi (nie wiedziałam wcześniej, ale dzięki Marcinowi M. dowiedziałam się, że można zrobić ciasto na pierogi bez użycia jajek – dzięki jeszcze raz). Na stolnicę i wałek oczywiście nie mam co tutaj liczyć, ale co tam :)


W ostatnią niedzielę na moją prośbę wybraliśmy się na basen. Było fajnie, choć czułam się bardzo dziwnie. Pierwsze moje spostrzeżenie po dotarciu na miejsce – oczywiście jestem jedyną białą osobą (licząc osobno rasę żółtą), ale ok, to nic nowego przecież. Ale po 2 minutach dotarło do mnie drugie spostrzeżenie – jestem jedyną kobietą na basenie! No cóż, w tym momencie to już poczułam się dziwnie. Ale poza tym, że wszyscy się na mnie gapili, nie było tak źle. Byłam z moim kolegą z Singapuru, więc mnie nie zaczepiali.



Ostatnio też miałam okazję po raz pierwszy przejechać się pociągiem tutaj. Pociąg wygląda zupełnie inaczej i nie ma toalet (ale tego typu pociągi kursują tylko na stosunkowo krótkich dystansach – moja podróż trwała godzinę). Wszystkie drzwi w trakcie jazdy są cały czas otwarte na oścież. W jedną stronę nie było zbyt wielu ludzi w pociągu, natomiast z powrotem było bardzo tłoczno. Ale nie tak bardzo jak wtedy, gdy jechałam autobusem - autobusie ludzie dosłownie jechali na zewnątrz niego trzymając się ręką poręczy! Co wydaje się nieprawdopodobne – i tak w trakcie jazdy jakimś cudem przepchnął się do nich pan sprzedający bilety. Ludzie więc jedną ręką trzymali się barierki ledwo stojąc na brzegu autobusu, a drugą ręką kupowali bilet. Naprawdę wygląda to niesamowicie, niestety nie zrobiłam zdjęcia, bo nie było jak w tym ścisku.



Jeśli chodzi o szkołę, to ostatnio poza zajęciami zajmuję się przygotowaniem dzieciaków do występu, który odbędzie się w sierpniu (niestety mnie już tutaj nie będzie). Zorganizowałam mały casting i utworzyłam zespół taneczny, który zobaczyć możecie poniżej w prawie pełnym składzie.



Ostatnio staram się jak najczęściej przychodzić do dzieciaków poza czasem zajęć szkolnych. Wtedy tańczymy, śpiewamy, bawimy się, robimy zdjęcia i dzieciaki uczą mnie tamilskiego. Naprawdę wspaniale spędzony czas. Aż żałuję, że przez wiele dni tego nie robiłam… Żałuję, że wykorzystałam w pełni każdego dnia do tej pory. Teraz każdy dzień zaczynam z osobistym postanowieniem i prośbą o to, by go wykorzystać tak dobrze, jak to tylko możliwe - na korzyść innych i na korzyść samej siebie. Jak to wspaniale, gdy idzie to ze sobą w parze! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz