poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Ponad 5 000 km pociągiem...


1 sierpnia rozpoczęłam swoją wielką podróż do Delhi. Pociąg jest bardzo ciekawy. Po prawej stronie ok. półmetrowego korytarza są jakby przedziały (w każdym przedziale po 4 łóżka), jednak nie są one zamykane lecz oddzielone od reszty jedynie zasłonką. Po lewej stronie również są łóżka ułożone jednak prostopadle do wcześniej wspomnianych również dwupiętrowo. Jest to klasa 2AC, czyli prawie najlepsza z klas, jakimi można poróżować pociągiem (w najlepszej 1AC są tylko 2 łóżka w przedziale). Do kolejnych miast przemieszczałyśmy się już klasą 3AC, co oznacza 6 łóżek na przedział. Wszystkie z tych klas są klimatyzowane, a każdy podróżny dostaje prześcieradło, kocyk, ręczniczek i poduszkę, można również bez problemu naładować telefon czy komputer. Muszę przyznać, że podróżowanie takim pociągiem jest niezwykle wygodne. Byłam naprawdę lekko przerażona faktem, że mam spędzić 36 godzin w pociągu (nieraz 4,5 godziny nie mogę wytrzymać jadąc z Wrocławia do Bielska), ale jednak, gdy można się wygodnie rozłożyć to zupełnie inna bajka. Podróżowało się bardzo komfortowo i ani trochę nie żałowałam, że wybrałam pociąg a nie samolot. Natomiast dla mojej koleżanki z Rosji nie była to żadna wybitna przygoda. Ona spędziła kiedyś nawet 4,5 dnia w jednym pociągu podróżując po Rosji!




Po raz pierwszy było mi w Indiach zimno (przez klimatyzację w pociągu). Kocham indyjski klimat i nie mam już ochoty odczuwać temperatury niższej niż 30 stopni :) Całą podróż spędziłam ubrana w bluzę. Ale dobrze, chociaż raz się tutaj przydała.

W pociągach nie ma wagonu restauracyjnego, ale przychodzi pan i zbiera zamówienia na śniadanie, obiad i kolację, a następnie przynosi zamówione posiłki. Niestety nie ma żadnego menu, a na pytanie co można zamówić, pan zaczyna z prędkością karabinu wymieniać niewiele mówiące mi nazwy potraw. Ale zamówienia na chybił-trafił były ok :) Oprócz tego po pociągu ciągle przechadzają się osoby sprzedające niemal wszystko – kawę, herbatę, napoje, przekąski, lody, zupy... Można się poczuć jak na plaży, gdzie chodzi pełno sprzedawców i krzyczy „Lody, lody dla ochłody” czy inne hasła :) Natomiast w pociągach krótkodystansowych tego typu sprzedawców jest jeszcze więcej i sprzedają dosłownie wszystko – od jedzenia, przez długopisy, zabawki, aż po biżuterię. Co chwilę pociąg zamienia się w mały bazar…

Niestety przez podróżowanie mam dość ograniczony dostęp do Internetu. Kafejek nigdzie nie brak, ale jeśli chodzi o czas, który mogłabym poświęcić na korzystanie z Internetu to już pojawia się problem, bo w końcu po to tutaj jestem, by wykorzystać go jak najlepiej, a możliwości naprawdę nie brakuje :) Ale już niedługo zamieszczę na pewno sprawozdanie ze zwiedzania Delhi, Agry i wypoczynku w fantastycznym Goa, gdzie aktualnie przebywam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz